„Autopodróże.pl wyprawy w przeszłość” należy potraktować z nutą wyobraźni. Wykorzystując prasę XIX i XX wieku oraz inne źródła, staramy się przybliżyć tamte lata poprzez wydarzenia związane z motoryzacją, turystyką, gospodarką. To wyprawy w naszą przeszłość oczami ludzi wtedy żyjących. Nie stronimy także od wydarzeń współczesnych, opisów historycznych powstałych obecnie czy ważnych jubileuszy. Wszystko jednak powinno mieć związek z historią.

Do Płocka, Puław, a może …

Dokąd wybrać się na krótką wycieczkę samochodową z Warszawy jest tematem aktualnym i teraz. Jednak automobiliści blisko sto lat temu mieli chyba trochę trudniej – inne auta, inne drogi i infrastruktura. Ale ambitnie pokonywali te trudności wędrując po kraju. „Dokąd jechać samochodem” to rozważania nieznanego felietonisty w tygodniku Świat z 1929 r.

DOKĄD JECHAĆ SAMOCHODEM

Jedną z największych trosk, jednem z największych zmartwień automobilisty w Polsce, jest znalezienie odpowiedzi na pytanie: dokąd pojedziemy na wycieczkę?

Kiedy umówi się kilka osób na niedzielną, czy świąteczną eskapadę automobilową, wszyscy nasamprzód głowią się, dokąd jechać ?Płock – Wzgórze Tumskie. Zdjęcie z 1930 r. Na fotografii rozpoczynającej felieton wieś Wilanów (obecnie dzielnica Warszawy) z 1921 r.

I rzeczywiście na to pytanie trudno znaleźć w Polsce odpowiedź. Nasza stolica jest specjalnie w tym wypadku upośledzona, bo trzeba jechać aż 100 kim. albo i więcej, by dojechać do jakiegoś możliwego miasta, gdzie n. p. można zjeść obiad, kolację lub ewentualnie śniadanie, a wszak trudno wyobrazić sobie spacer samochodowy bez wódeczki czy kurczaka w sezonie.

Łomża – fragment rynku w 1926 r.

Dokąd więc jechać z Warszawy? Lublin – to około 150 kim.; Radom – 100 kim.; Płock – 120 kim.; Łomża 140 kim.; a to jeszcze jedyne miasta, w których można zjeść bez obawy o zdrowie i do których prowadzą możliwe szosy. Taki nawet hotel Rzymski w Radomiu albo Warszawski w Płocku mogą zaimponować kuchnią nawet warszawianinowi.

Radom – hotel Europejski, lata międzywojenne.

Prawda, mamy też ,,letni salon warszawski” w Kazimierzu nad Wisłą, ale do tego salonu trzeba jechać dobrą maszyną 3 do 3 i pół godzin – nie każdemu więc chce się tak długo jechać, a potem zaczynają się dopiero kłopoty kulinarne: jeśli jest piękny dzień słoneczny, to ani na osławionej werandzie miejsca niema, ani doprosić się o jedzenie nie można. Braki te sowicie wynagradza przepiękna droga do Kazimierza, zwłaszcza odcinek od skrętu na szosie lubelskiej, prowadzący przez Dęblin i potem nasypem, brzegiem Wisły przez Puławy.

Gdyby nasi restauratorzy w Kongresówce byli bardziej przedsiębiorczy i potrafili utrzymywać swoje lokale w należytej czystości, mieli czyste obrusy i serwety, smaczne jedzenie i jeszcze może pomieszczenie na samochód w podwórzu, napewno dobrzeby na tern wychodzili nietylko w letnim sezonie. Mamy wszak w Polsce przysłowiową piękną jesień, a wiosnę też zaliczyć możemy śmiało do sezonów samochodowych.

 

Kazimierz Dolny – widok na ruiny zamku. Zdjęcie z lat dwudziestych XX wieku.

Znam pewne miasteczko, położone o 40 kilka kilometrów od stolicy naszej – miasteczko malutkie i ciche. Były tu dwie restauracyjki, w których nikt z automobilistów się nie zatrzymywał – chyba z musu. Jakaś kiszka nadetatowa, defekt w motorze, czy coś podobnego mogło zapędzić sportsmena do tych restauracji. Obie one były ponure, brudne, jedzenie złe i niesmaczne. Nagle zamknięto obie restauracje, a gdy jedną z nich po 2 miesiącach szorowań, odświeżań i napraw otwarto (patrz podróże gen. Składkowskiego) – stał się cud: czysto tam i schludnie; znalazły się czyste obrusy i serwety; jedzenie nagle stało się dobre i trunki są niezłe – nawet jest telefon z Warszawą!

Miotła pana ministra dogodziła automobilistom: często tam zaglądają i pewien jestem, że śniadanka, obiadki i kolacje automobilistów stanowią poważną pozycję w dochodach tej restauracji.

Czy nie dobrze byłoby, aby w innych okolicznych miasteczkach właściciele restauracji o tern pomyśleli?

Większość automobilistów dzisiaj w Kongresówce zabiera prowianty do koszyczków i jedzie do lasów okolicznych, hołdując dawnym zasadom ,,majówek”, kiedy to brało się kiełbasę i szynkę, bułeczki, wódkę i piwo w koszyki i jechało się końmi w lasy na wielką wycieczkę na Bielany albo pod Wilanów.

 

Wieś Wilanów – rok 1921.

W szczęśliwszem położeniu jest Kraków, Lwów i Poznań. Te miasta obfitują w przepiękne bliskie okolice, nadające się na wycieczki automobilowe, a i drogi znacznie są lepsze od naszych w Kongresówce. Naturalnie, że już same okolice górzyste i lesiste tych miast nadają się do wycieczek automobilowych – całe Podkarpacie, dolina Popradu, Dunajca i t.d. – to wymarzone tereny wycieczkowe – biedni są jedynie kongresowicze  – ciągle się biedzić muszą, dokąd jechać samochodem.

 

Czorsztyn – restauracja Szperlinga. Zdjęcie z 1930 r.

Naturalnie szczęśliwi są ci, którzy mają krewnych lub przyjaciół na wsi. Wtedy leją benzynę i oliwę i uciekają do dworów znajomych.

Jednak odpowiedź na pytanie, dokąd jeździć samochodem na krótką wycieczkę w Kongresówce, nie prędko się znajdzie.

Artykuł nie podpisany.

(Zachowana oryginalna pisownie i interpunkcja)

Ilustracje (wybór redakcji): NAC

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *