Przez wieki był to wspaniały zamek, rezydencja biskupów krakowskich. Teraz o wielkości budowli świadczą tylko imponujące ruiny. Podróżując po województwie świętokrzyskim warto zajrzeć do Bodzentyna.
Wysokie mury widoczne są z daleka. Po obejściu ruin, można sobie wyobrazić, jak potężna to była budowla. Powstawała od XIV wieku, kiedy to biskup Bodzęty (Bodzanta) herbu Poraj założył miasteczko noszące nazwę od jego imienia. Jego następcy przekształcali drewniany pierwotnie zameczek w bardziej okazały obiekt. Już przed 1380 rokiem biskup Florian z Mokrska zbudował murowany gotycki zamek, w którym gościł król Władysław Jagiełło. Potem, w XVI wieku rozbudowywana rezydencja przyjęła formę renesansową według projektu włoskiego architekta Jana Balcera, następnie zamkowi nadano wystrój barokowy, a w połowie XVIII wieku pracował przy ozdabianiu zamku znakomity architekt Jakub Fontana.
Na tym kończy się niestety okres świetności bodzentyńskiej rezydencji, którą podczas zaborów upaństwowiono, przekształcono na spichlerz i szpital wojskowy (do 1814 r.). Po wyjściu wojska budowli niezagospodarowano, choć nie była wtedy jeszcze ruiną. Stała się nią w drugiej połowie XIX w., kiedy zaczęto jej mury traktować jako źródło budulca. Były nawet plany rozebrania ruin. Jednak w 1902 roku uznano je za zabytek podlegający ochronie.
Obecnie pozostałości ścian zamku tworzą tzw. trwałą ruinę. Zabezpieczona jest bardzo kiepsko, drewnianymi podporami, a tabliczki ostrzegają, że zwiedzanie odbywa się na własną odpowiedzialność. Podobno ma się to zmienić, bo przyznano fundusze na ekspertyzę techniczną murów i rewitalizację wzgórza zamkowego. Prace, zaplanowane na dwa lata, miały się zacząć w tym roku, ale na razie nie widać, by wokół ruin cokolwiek się działo.
Do byłej rezydencji biskupów krakowskich łatwo trafić, bo mieści się w zasadzie w centrum Bodzentyna i jest zaznaczona na mapach Google. Ruiny są na wzgórzu, do których prowadzi brukowane jezdnia – ulica Słoneczna. Na miejscu jest mały parking na kilka samochodów. Teren jest ogrodzony siatką i wchodzi się przez furtkę. Natomiast same ruiny mają bardzo prowizoryczne drewniane ogrodzenie, które bez wysiłku może sforsować każdy bardziej ciekawski turysta. BOR
Zdjęcia: Autopodroze.pl