„Autopodróże.pl wyprawy w przeszłość” należy potraktować z nutą wyobraźni. Wykorzystując prasę XIX i XX wieku oraz inne źródła, staramy się przybliżyć tamte lata poprzez wydarzenia związane z motoryzacją, turystyką, gospodarką. To wyprawy w naszą przeszłość oczami ludzi wtedy żyjących. Nie stronimy także od wydarzeń współczesnych, opisów historycznych powstałych obecnie czy ważnych jubileuszy. Wszystko jednak powinno mieć związek z historią.

Ani stacji obsługi dla aut ani zajazdu dla pasażerów!

Artykuł pod tym tytułem ukazał się w tygodniku turystycznym „Jedziemy” w kwietniu 1939 r. Miał jeszcze podtytuł – „Utrudnione życie” turystów motorowych. Autor (lub autorka) nie zdawał sobie sprawy przez ile jeszcze dziesięcioleci napisany tekst będzie aktualny w opisie infrastruktury drogowej i sieci serwisowej aut w Polsce. Na szczęście obecnie to już tylko historia.

Po gładkiej szerokiej wstędze autostrady sunie auto. Na liczniku – 110 km, lecz nie odczuwa się pędu, siedząc na miękkich, wygodnych poduszkach turystycznej limuzyny. Na samochodowym parkiecie nie czyhają na automobilistę żadne niespodzianki: ani pasma wyboistej drogi, ani wyłaniający się nagle na zakręcie konny zaprzęg, ani harcujący rowerzysta. Autostrada to królestwo motoru. Niezmotoryzowanym wstęp surowo wzbroniony.

Zapada zmierzch. Pasażerom i samochodowi należy się po dłuższej drodze odpoczynek. Właśnie zdala mignęły światła. Reflektory auta odnajdują w mroku kontury białego, z boku stojącego gmachu. Wjazd z autostrady łagodnym wirażem w prawo.

Stop! Jesteśmy w hotelu zbudowanym wyłącznie dla automobilistów.

Uprzejma służba zajmuje się bagażem pasażerów a samochód wędruje do parkingu, gdzie przy okazji przejrzą go wykwalifikowani monterzy. Opłata za garażowanie i za rozmaite czynności na stacji obsługi groszowa.

Nazajutrz wóz wymyty i przygotowany do drogi. Pasażerowie pokrzepieni i wypoczęci po orzeźwiającej kąpieli w pobliskim jeziorze.

Jedziemy dalej. I znowu strzałka szybkościomierza zatrzymuje się nieruchomo na zielonej podziałce 110 km, oznaczającej normę jazdy po autostradach…

Nasza wycieczka nie była bynajmniej podróżą po księżycu. Tak właśnie jeżdżą automobiliści w państwach zachodnich po swoich drogach samochodowych.

Hotel, o którym mowa istnieje w Niemczech na jednej z autostrad, a dalsze tego typu hotele są już w budowie.

Przenieśmy się pod własne niebo i na własne drogi. Nie poto, by narzekać, lecz aby stwierdzić jak bardzo, niestety, zaniedbana jest nasza turystyka motorowa. Nic z winy automobilistów. Ci, mimo wysokich cen paliwa chcą jeździć i będą jeździli po kraju.

Ale przemysł pracujący na potrzeby motoryzacji i najściślej z nią związany nie zbyt wiele czyni dla dobra i wygody turystów motorowych. Warsztaty samochodowe i należycie urządzone stacje obsługi znajdują się tylko w większych miastach, natomiast na drodze między miastami nie istnieje ani jedna stacja, ani jedno pogotowie techniczne.

Stacyj benzynowych mamy około 400… Zdawałoby się dosyć jak na 60 tysięcy km dróg o twardej nawierzchni.

Ale, gdy w jednych miejscowościach stacje skupione są jedna obok drugiej, to w innych na przestrzeni setek kilometrów nie spotka się żadnej. Turysta wyruszający wozem na podbój szlaków samochodowych zdany jest całkowicie na własne siły.

Hartuje to wprawdzie automobilistę i zaprawia do walki z przeciwnościami dróg i losu, ale też i pozbawia tej radosnej przyjemności, która powinni cechować turystykę samochodową. Nie każdy kierowca jest mechanikiem; może się zdarzyć w drodze defekt motoru trudny do usunięcia dla amatora. Wówczas role stacyj obsługi musi z konieczności pełnić małomiasteczkowy warsztat ślusarski, gdzie za drogie pieniądze zepsują dobry samochód.

Nie znajdzie również i pasażer auta odpowiedniej dla siebie „stacji obsługi” na naszych szlakach. Ani zajazdów ani schludnych restauracji.

Jeszcze teren trzech wojew. zachodnich łącznie ze Śląskiem jest względnie zagospodarowany, ale uchowaj Boże od posiłku i noclegu w karczmach przydrożnych na terenie województw centralnych i wschodnich!

Chcąc niechcąc, trzeba dojechać do miasta. Gaśnie miraż weekendu na tle pól i lasów”, w schludnym tanim zajeździe, o jasnych ścianach, wielkich oknach i dobrej kuchni.

Czy są takie?

Są, ale w kinie i na zagranicznych fotografiach, powie zrażony do turystyki motorowej polski automobilista i niestety, będzie miał słuszność.

Nasze szlaki samochodowe muszą być ujęte w ramy odpowiedniej organizacji. Bez rozgałęzionej sieci stacji obsługi, bez przydrożnych hotelików, bez zorganizowanego dla automobilistów „zaplecza” — turystyka motorowa w Polsce nie nabierze rozmachu, godnego wielkości i piękna naszego kraju. Old.

(Zachowana oryginalna pisownie i interpunkcja)

Zdjęcia ilustracyjne (wybór redakcji): NAC

JEDZIEMY nr 14, 1938 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *