„Autopodróże.pl wyprawy w przeszłość” należy potraktować z nutą wyobraźni. Wykorzystując prasę XIX i XX wieku oraz inne źródła, staramy się przybliżyć tamte lata poprzez wydarzenia związane z motoryzacją, turystyką, gospodarką. To wyprawy w naszą przeszłość oczami ludzi wtedy żyjących. Nie stronimy także od wydarzeń współczesnych, opisów historycznych powstałych obecnie czy ważnych jubileuszy. Wszystko jednak powinno mieć związek z historią.

Miasteczko aniołów

„Lanckorona, Lanckorona, rozłożona, gdzie osłona od spiekoty i od deszczu, od tupotu szybkich spraw”. Tą piosenką rozsławił Lanckoronę Marek Grechuta. To ona sprawiła, że kilkakrotnie byliśmy w opisywanej z taką czułością miejscowości, by sprawdzić, czy również odczujemy jej urok. I teraz już wiemy. To rzeczywiście miejsce magiczne. Choć nie lubię tego nadużywanego słowa, to jednak do Lanckorony pasuje ono idealnie.

Pod różnymi postaciami

Anioł niejedną ma postać. Może być nagim dzieciaczkiem ze skrzydełkami, słodką dziewczynką i powabną kobietą. Bywa wykonany z drewna, ceramiki, papieru, piernika i sama już nie wiem z czego. Lanckorona nazywana jest miasteczkiem aniołów. Najwięcej można ich spotkać tu w grudniu, przed Bożym Narodzeniem, gdy odbywa się tu święto „Anioł w Miasteczku”. Ulicami kroczy wówczas korowód mieszkańców i gości przebranych za anioły, odbywają „anielskie koncerty”, konkursy na najpiękniejsze anielskie stroje, nadawany jest tytuł „Anioła Roku”, a podczas Jarmarku Anielskiego można kupić aniołki wykonane przez dzieci i dorosłych mieszkańców Lanckorony.

Ale anioły królują w Lanckoronie przez cały rok. Ich twarzyczki wyglądają z okien domów. Mieszczący się przy rynku sklep „Anioły” (z zewnątrz zwykła kwiaciarnia, ale koniecznie trzeba zajrzeć do środka) zaskakuje mnogością anielskich figurek, tak oryginalnych, że nie sposób jakiejś nie kupić na pamiątkę. Podobnie jest w sklepiku przy Izbie Muzealnej, znajdującej się również przy rynku, w stylowym, narożnym domu podcieniowym (jednym z najstarszych w miasteczku). Tam można zresztą zobaczyć, jak wiele utalentowanych plastycznie osób mieszka w Lanckoronie i jej okolicach. Zachwycają szydełkowe i klockowe koronki, hafty, gobeliny i misterne wycinanki, obrazki na szkle – wszystko dzieła miejscowych artystów amatorów, m.in. Ireny Zgudy, Marii Kocemby, Filomeny Pająk, czy Marii Grodeckiej, a także profesjonalnych plastyków, którzy tu osiedli i wrośli.

Jak z dawnej pocztówki

I nie ma się im co dziwić. Wystarczy usiąść na ryneczku przed Café Pensjonat i… nic nie robić, by po chwili poczuć niezwykłą atmosferę tego miejsca. Zwłaszcza w powszednie dni czas płynie tu leniwie, a człowieka ogarnia błogi spokój. Nigdzie by się stąd nie ruszał, tylko patrzył na urokliwe, drewniane domki otaczające stromy, kwadratowy rynek. Niewiele zmieniły się one od końca dziewiętnastego wieku, gdy miasteczko odbudowano po wielkim pożarze w 1869 roku.

Podobne są odchodzące od rynku uliczki Świętokrzyska, Zamkowa, Krakowska i Piłsudskiego, strome i wąskie, oświetlone stylowymi latarniami. Parterowe, na ogół drewniane domy z charakterystycznymi bramami stoją szczytami do ulic. Przy ul. Świętokrzyskiej trzeba koniecznie wstąpić do piekarni – jedynej w Lanckoronie i kupić okrągły chleb. To tę piekarnię pana Tadeusza Siwka rozsławił w piosence „Lanckorona” Marek Grechuta.

Przy Świętokrzyskiej mieści się też pracownia ceramiczna państwa Piaskowskich, gdzie można kupić wytwarzane przez nich kubki z widokami Lanckorony, a także bajkowe koty. Jeden z nich „siedzi” na słupie w ogródku, zachęcając do odwiedzenia pracowni.

Lanckorona artystyczna

Artyści odkryli Lanckoronę już dawno, bo w latach dwudziestych ubiegłego wieku, gdy do miasteczka zaczęli przyjeżdżać z odległego o 35 kilometrów Krakowa letnicy zwani wówczas „worcarzami”.  Powstawały wówczas pensjonaty i kwatery, dla spacerowiczów wytyczano istniejące dotychczas ścieżki, o malowniczych nazwach: Aleja Cichych Szeptów, Droga na Moczary, Dawny Trakt Królewski, Droga do Dawnego Kamieniołomu i Aleja Zakochanych, organizowano zabawy taneczne.

Od tamtych czasów istnieje w Lanckoronie willa „Tadeusz”, mieszcząca się przy ul. Legionistów 46 – podobno najstarszy prywatny pensjonat w Polsce. Założył go legionista Tadeusz Lorenz, żołnierz I Brygady (jego brat służył w II Brygadzie Legionów Józefa  Piłsudskiego). W domu zbudowanym w zakopiańskim stylu pełno jest rodzinnych pamiątek. Gościło tu wielu sławnych ludzi, m.in. marszałek Iwan Koniew. Obecnie właścicielką willi jest wnuczka założyciela pensjonatu Alicja Lorenz-Łomnicka.

Będąc w nim warto obejrzeć jeszcze inną osobliwość – drewniany samochód. Niestety, stojące w szopie auto już się rozsypuje, ale przed laty naprawdę jeździło, wzbudzając wszędzie sensację. Na dodatek, podczas zimy, gdy koła zmieniono na płozy, mogło służyć za mechaniczne sanie.

Gdy w latach sześćdziesiątych Lanckoronę ponownie odkryła bohema krakowsko-warszawska, do willi „Tadeusz” przyjeżdżali artyści Piwnicy pod Baranami, aktorzy, malarze, muzycy i literaci. Powstawały o Lanckoronie wiersze i piosenki, jak „Anioł w miasteczku” Jacka Wojsa z muzyka Jacka Zielińskiego czy wspomniana już „Lanckorona” Marka Grechuty.

Teraz znanych nazwisk tu jakby mniej, ale życie kulturalne nadal jest bogate. Działające od 1962 roku Towarzystwo Przyjaciół Lanckorony wydaje stylowy Kurier Lanckoroński, redagowany przez znanego scenografa Kazimierza Wiśniaka, który ubarwia pismo swoimi szkicami. Towarzystwo prowadzi też Izbę Muzealną imienia prof. Antoniego Krajewskiego (założyciela towarzystwa), w której można zobaczyć, jak wyglądały kiedyś lanckorońskie domy, ich wnętrza i narzędzia, którymi posługiwali się dawni mieszkańcy. Organizuje też wiele imprez, w tym słynne jarmarki wielkanocny i świętojański, plenery i wystawy, opiekuje się też lanckorońskim zamkiem i myśli o jego rekonstrukcji.

Twierdza na górze

Właściwie od niej wszystko się zaczęło. Na górze, z której widać masyw Babiej Góry, a przy dobrej pogodzie nawet Tatry, za czasów Kazimierza Wielkiego zaczęto wznosić zamek o nazwie Lanckorona (od niemieckich słów Land, czyli kraj, i krone – korona). Otrzymała ją również osada u stóp góry, której w 1366 roku król nadał prawa miejskie (odebrane w 1933 roku).

W dziejach zamku było wiele momentów dramatycznych. Został zniszczony podczas „potopu” szwedzkiego, a najważniejszą kartę w swej historii zapisał w czasie konfederacji barskiej, gdy bronił się przed nacierającymi wojskami rosyjskimi Aleksandra Suworowa. W twierdzy walczyli tak znani bohaterowie tamtych czasów jak Maurycy Beniowski i Kazimierz Pułaski. Kilkakrotne szturmy doprowadziły do poddania zniszczonej twierdzy. Później, w okresie zaborów, było tu więzienie austriackie, a po przeniesieniu go do Wadowic, mury wysadzono w powietrze. Dzieła zniszczenia dokonała rozbiórka w 1880 roku, przyczyniła się do niego również miejscowa ludność, wykorzystując kamienie z zamkowych ścian jako materiał budowlany.

Drogę do zamku wskazują tablice na lanckorońskim rynku. Trzeba z niego iść dość stromo pod górę ulicą św. Jana. Potężna dawniej twierdza nie wygląda teraz imponująco – zostały z niej resztki murów. Jej dawny obraz można obejrzeć na umieszczonej przy nich tablicy, upamiętniającej konfederacką przeszłość zamku. W 1999 roku ruiny lanckorońskiego zamku zostały wpisane na listę światowego dziedzictwa kulturalnego UNESCO.

  • Tekst: Anna Borsukiewicz
  • Zdjęcia: Jerzy Kozierkiewicz

Lanckoronawieś, województwo małopolskie, powiat wadowicki, siedziba gminy.

GPS – N: 49°50’44”;  E: 19°42’55”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *