Z daleka wygląda jak zamek Śnieżki lub śpiącej królewny, która mogłaby oczekiwać na swego księcia w jednej z dziewięćdziesięciu dziewięciu wież kłujących szpicami niebo. Z bliska też bajkowe wrażenie robi mnogość elementów dekoracyjnych na fasadach – kolumn, ozdobnych obramowań okien, płaskorzeźb i rzeźb o motywach zwierzęcych i roślinnych, rozet, masek, głów, wizerunków fantastycznych stworów. Na jednej z wież można wypatrzyć nawet ludzki szkielet.
Zamek w Mosznej (województwo opolskie) to na pewno jedna z najoryginalniejszych budowli, jakie widziałam w Polsce. Centrum Terapii Nerwic – bo tak nazywa się oficjalnie – nie jest nazwą zachęcającą. Na szczęście w zamku nie odczuwa się sanatoryjnej atmosfery, a najatrakcyjniejsze miejsca udostępniono do zwiedzania z przewodnikami.
To, co zostało
Wędrując po nich trzeba uruchomić wyobraźnię, bo z przepysznego niegdyś urządzenia wnętrz prawie nic nie zostało. Podczas II wojny światowej zamek uniknął wprawdzie zniszczeń, a jego ostatni właściciel, Günter von Tiele-Winckler, opuścił go wiosną 1945 roku, ale potem kwaterowały tu radzieckie wojska. Wówczas rozkradziono i zdewastowano wnętrza, paląc na dziedzińcu ich wyposażenie i całe archiwum rodu Tiele-Winckler.
Zachowały się głównie elementy stanowiące stały wystrój sal, takie jak kominki, boazerie, ozdobne sztukaterie, kasetony czy szafy na księgozbiór wbudowane w ściany dawnej biblioteki. To, co zostało z majątku „ruchomego”, to zdjęcia pozwalające zobaczyć przepych dawnych wnętrz i niewielka gablota z kilkoma talerzami należącymi do zastawy stołowej Tiele-Wincklerów.
W jadalni – obecnie też pełniącej tę funkcję, bo stołują się tam pensjonariusze Centrum Terapii Nerwic, można obejrzeć ściany pokryte białymi i różowymi okładzinami marmurowymi, dekoracje wykonane z białego stiuku i ozdobne kraty nad wejściem do pawilonu palmiarni, gdzie zgromadzono egzotyczne rośliny.
W wysokim hallu-sieni, będącym teraz kawiarnią, zachowały się wszystkie stałe elementy wystroju: kasetonowy strop, schody, filary i arkadowy krużganek. To tu, jak opowiadała nam przewodniczka, goście odwiedzający Thiele-Wincklerów oczekiwali niegdyś na przyjęcie przez pana domu. Oczekiwali nieraz długo, by mogli popodziwiać wspaniałość wnętrza z ozdobnymi meblami, dywanami, wykwintnymi świecznikami i żyrandolem oraz kamiennym kominkiem. Dziś tylko on pozostał na starym miejscu. Zamiast gobelinu znajduje się nad nim współczesne malowidło pokazujące zamkowych gości (a może mieszkańców?) w wytwornych, dziewiętnastowiecznych strojach.
W kolejnych salach, takich jak galeria zamkowa czy „pokój pana”, też warto obejrzeć oryginalne elementy wystroju. W galerii – kasetonowy, częściowo przeszklony strop i ozdobne drzwi w marmurowych portalach, a także znajdującą się nad nimi pozłacana loggię. Dwuczęściowy „pokój pana” (obecnie sanatoryjna biblioteka) był jednym z reprezentacyjnych pomieszczeń. Zachowały się w nim florencki portal z drzewa sandałowego i stanowiąca z nim komplet rama lustra, monachijskie witraże z motywami myśliwskimi, wspomniane już szafy biblioteczne oraz biurko.
Ostatnim ze zwiedzanych pomieszczeń jest znajdująca się pod „pokojem pana” kaplica wykończona szarożółtym piaskowcem, pełniąca teraz funkcję sali koncertowej.
Tajemniczy park
W Mosznej muzyka jest formą terapii znerwicowanych pacjentów. Odbywają się tam również koncerty muzyki kompozytorów polskich i niemieckich, plenery malarskie (powstające wówczas dzieła są prezentowane w galerii zamkowej). Słynne jest także doroczne wiosenne „Święto kwitnącej azalii”.
Rododendronów, innych kwitnących krzewów, a także wiekowych drzew w Mosznej jest mnóstwo. Tutejszy park krajobrazowy należy do największych i najpiękniejszych na Śląsku. Wędrując po nim (kiedyś można było również pływać, bo parkowe kanały i okoliczne stawy stanowiły system wodny z przystanią przy śluzie obok zamku), można z daleka podziwiać tę fantastyczną, bajkową budowlę.
Od górnika do hrabiego
Warto więc chociaż pobieżnie poznać jej historię i niezwykłe dzieje Mosznej oraz rodu Tiele-Wincklerów, bo jest ona fascynująca. Moszna jako wieś wymieniana była już w Średniowieczu, należała ponoć do zakonu templariuszy, potem wielokrotnie zmieniała właścicieli, a w 1866 roku posiadłość kupił Hubert von Tiele-Wincler. Jego syn, Franz Hubert, po pożarze tutejszego barokowego pałacyku postanowił stworzyć w Mosznej rodową rezydencję. Pod jego osobistym nadzorem w latach 1896-1913 powstała malownicza, eklektyczna budowla – zamek o 365 pomieszczeniach i 99 wieżach oraz wieżyczkach. Jego powierzchnia to 7 tys. m², a kubatura 65 tys. m³.
Rezydencja miała pokazywać potęgę rodu i jej arystokratyczne aspiracje. Cesarz Niemiec Wilhelm II, który dwukrotnie gościł w Mosznej, nadał Franzowi von Tiele-Wincler dziedziczny tytuł hrabiowski.
Rodzina nie miała bowiem arystokratycznych korzeni. Jej protoplasta, Franz Xavier Winckler był w pierwszej połowie XIX wieku zwykłym górnikiem. człowiekiem bardzo zdolnym, który po ukończeniu szkoły w Tarnowskich Górach został sztygarem zmianowym, a potem zarządcą miechowickiej kopalni „Maria”. Małżeństwo z wdową po jej właścicielu i działalność gospodarcza Franza Wincklera spowodowało, że stał się człowiekiem bogatym, a nawet uzyskał szlachectwo. Dalszy wzrost znaczenia rodzina zawdzięczała małżeństwu Valeski (córki Franza) z porucznikiem Hubertem Gustawem von Tiele. Wówczas rodziny połączyły nazwisko i herby, a na jedną z rodowych siedzib została kupiona Moszna. Jako ciekawostkę warto dodać, że dzięki staraniom Huberta von Tiele-Winckler prawa miejskie otrzymały Katowice.
Warto też wspomnieć o tym, że zamek w Mosznej jest od kilku lat sukcesywnie remontowany. Odnowiono już oranżerię, zakończył się gruntowany remont dachu (wymieniono ponad 4700 m² dachówki oraz 1000 m² miedzi na wieżyczkach). Działające w budynku Centrum Terapii Nerwic ma zostać przeniesione do umieszczonego w sąsiedztwie nowego pawilonu, a w zamku powstanie luksusowy hotel.
- Tekst: Anna Borsukiewicz
- Zdjęcia: Jerzy Kozierkiewicz
Moszna – wieś położona w województwie opolskim, w powiecie krapkowickim, w gminie Strzeleczki.
GPS – N: 50°26’10”; E: 17°46’21”